***
16 lat później...
Siedziałam
w salonie i oglądałam album ze zdjęciami.
-Wróciłem- usłyszałam
głos Leo.
-Hej.
-Co
tam robisz?
-Oglądam
zdjęcia i wspominam- popatrzyłam na zdjęcie.
-Pamiętam
to zdjęcie.
-Ja
też.
Usiadłam
na Camp Nou koło Patrici i Issabel.
Razem
czekałyśmy na ostatni mecz sezonu z Granadą.
Po
chwili piłkarze zaczęli wychodzić na boisko.
Mecz
był bardzo zacięty jednak Barcy udało się strzelić aż 3 gole.
Przed
końcem spotkania dziewczyny pociągnęły mnie do wejścia na
murawę. Gdy sędzia zakończył spotkanie.
Dziewczyny
razem z chłopakami wyciągnęli mnie na środek.
Nie
wiedziałam o co chodzi.
Po chwili przede mną pojawił się Leo, uklęknął i z małego pudełeczka wyjął pierścionek.
Po chwili przede mną pojawił się Leo, uklęknął i z małego pudełeczka wyjął pierścionek.
Koło
niego pojawił się Gerard z mikrofonem.
-Natalio
Suarez kocham Cię od kiedy tylko cię poznałem, czy uczynisz mi ten
zaszczyt i zostaniesz moją żoną- zapytał.
A
ja stanęłam jak słup nie wiedziałam co powiedzieć jednak szybko
ocknęłam się.
-Tak
tak tak- krzyknęłam i rzuciłam się na niego, Leo włożył na mój
palec przepiękny pierścionek a ja popłakałam się ze szczęścia.
Całe
Camp Nou zaczęło krzyczeć i wiwatować.
Po
2 miesiącach wzięliśmy ślub a 9 miesięcy później na świat
przyszedł mały Brayan.
-To
był najszczęśliwszy dzień w moim życiu-powiedziałam.
-Mój
też.
-Dobra
chcesz obiad?
-Jasne.
-Brayan
chodź na obiad- krzyknęłam.
Z
każdym dniem jak na niego patrzę przypomina coraz bardziej ojca.
Wieczorem
wybraliśmy się na ostatni mecz Leo w barwach klubowych.
Mecz
minął szybko po ostatnim gwizdku sędziego ruszyłam z Brayanem na
murawę.
Leo
został pożegnany przez swoich kolegów z klubu, jako prezent dostał koszulkę z autografami wszystkich.
Koło
22 wróciliśmy do domu.
Następnego
dnia Brayan wyszedł do szkoły a ja z Leo oglądaliśmy telewizję
Tylko
jedna rzecz mnie martwiła, Brayan był zamknięty w sobie mało z
nami rozmawiał, nie wiedziałam co mam zrobić.
****
Przechodziłem
koło starego lasku, moją uwagę przykuli chłopcy.
Postanowiłem
tam pójść i zobaczyć co się dzieje, skryłem się za drzewami i
obserwowałem.
Zauważyłem
tam Brayana siedział między chłopakami w ręku miał piwo i
papierosy.
-No
młody Messi twój ojciec taka gwiazda a ty nic nie potrafisz- odezwał
się jeden z nich.
-Zamknij
się.
-To
pokaż co potrafisz. Tchórzysz?
-Odwal
się ode mnie.
-Oj
ktoś tu tchórzy, boisz się?- drażnił go nadal.
W
tym momencie Brayan nie wytrzymał i rzucił się na niego.
Jednak
tamten był silniejszy i po chwili już okładał leżącego Brayana.
Postanowiłem
interweniować.
-Zostaw
go- krzyknąłem a wszyscy ucichli i popatrzyli na mnie.
-Ej
to przecież Xavi Hernandez legenda Barcelony- rozeszły się szepty.
Odciągnąłem
tamtego od Brayena i zabrałem go z tamtego towarzystwa.
-Brayan
coś ty tam robił powinieneś być w szkole.
-Wiem
wujku- powiedział i spuścił głowę.
-Boli
cie coś?
-Ręka.
-Dobra
jedziemy na pogotowie, pewnie jest złamana.
***
I
tak jak przypuszczałem po godzinie wychodziliśmy z gabinetu
lekarza, Brayan z gipsem na ręce i zszytym łukiem brwiowy.
Pojechaliśmy
do jego domu.
Weszliśmy
do środka i od razu zobaczyli nas jego rodzice.
-Matko
Brayan co się stało?- zapytała przestraszona Natalia.
-Nic.
-Brayan
coś ty zaś narobił- tym razem odezwał się Leo.
-Nic,
zostawcie mnie!- krzyknął i poszedł do swojego pokoju.
-Leo
musimy pogadać- powiedziałem.
-Co
on narobił?
-Przechodziłem
koło lasku i zatrzymałem się tam bo zobaczyłem grupkę chłopaków,
tak spotkałem Brayana miał piwo i papierosy w ręku. O coś się
posprzeczał z jakimś chłopakiem i pobili się, od razu odciągnąłem
go i zabrałem na pogotowie.
-Xavi
ja nie wiem co mam z nim robić, nigdy nie był taki nie rozmawia z
nami.
-Spróbuj
z nim porozmawiać tylko nie krzycz i nie pozwól żeby spotykał się
z tamtym towarzystwem bo zejdzie na złą drogę.
-Ok.
-Dobra
ja się zbieram pa.
-Pa.
Leo
Po
wyjściu Xaviego postanowiłem porozmawiać z Brayanem.
-Brayan
musimy porozmawiać- powiedziałem, gdy znalazłem się w jego pokoju.
-Nie
mamy o czym.
-Chyba
jednak mamy, powiedz czemu nie byłeś w szkole i co ty robiłeś w
tym lesie?
-Nic.
-Jak
to nic przestań tylko mów.
-Nie
mam nic do powiedzenia.
-Brayan
co się z tobą dzieje, proszę cie powiedz.
-Mam
już dość tego życia jestem synem najlepszego piłkarza na świecie
a ja jestem nikim! Wszyscy tylko proszą mnie o autografy od Ciebie.
Nikt nie traktuje mnie na poważnie, liczysz się tylko ty. Mam tego
dość!- krzyknął i wyszedł z domu.
Teraz
już wszystko rozumiem, wiem, że bycie dzieckiem piłkarza nie jest
łatwe.
Postanowiłem
iść za nim żeby nie narobił żadnych głupot.
Szedłem
w bezpiecznej odległości, nie chciałem żeby mnie zobaczył.
Po
15 minutach doszliśmy na boisko piłkarskie, po prostu mnie
zamurowało. Brayan nigdy nie mówił, że lubi grać w piłkę.
Usiadłem
z daleka żeby mnie nie zobaczył po 10 minutach chłopaki zaczęli
grać.
Patrzyłem
na mojego syna z otwartymi oczami, był świetny, po prostu rasowy
napastnik.
Pograli
z jakąś godzinę a Brayan strzelił 3 piękne gole.
Gdy
zmierzał do wyjścia dogoniłem go.
-Brayan
zaczekaj- krzyknąłem.
-Co
ty tu robisz?- zapytał zdziwiony
-Chodź musimy porozmawiać.
-Chodź musimy porozmawiać.
-Dobra.
Poszliśmy
do kawiarni a ja zacząłem.
-Brayan
wiem, że jest ci ciężko ale wierze, że sobie poradzisz jest mądrym
i fajnym chłopakiem, na pewno znajdziesz przyjaciół.
-Dzięki.
-Ale
mam pytanie czemu nie powiedziałeś, że lubisz piłkę co?
-Nie
wiem, ale i tak nie umiem nawet dobrze grać.
-Brayan
ty chyba sobie żartujesz, grasz super, jesteś świetny jak dzisiaj na
ciebie patrzyłem to nie mogłem uwierzyć, że tak świetnie grasz, rasowy z ciebie napastnik.
-Dzięki
tato.
-Dobra
zbierajmy się bo mama będzie się martwić.
-Ok.
Po
20 minutach byliśmy już w domu .
-Cześć
- powiedziałem gdy weszliśmy.
-Hej,
chcecie kolacje?
-Jasne- tym
razem odezwał się Brayan.
Po
skończonym posiłku Brayan poszedł do siebie a ja usiadłem z moją
żoną w salonie.
-Leo
coś ty mu zrobił, że on jest taki pogodny.
-Poszedłem
wtedy za nim i okazało się, że poszedł na boisko oglądałem jak
gra, był świetny później postanowiłem z nim pogadać i
wyjaśniliśmy sobie wszystko.
-Cieszę
się.
Następnego
dnia postanowiłem pójść do La Masii i porozmawiać o przyjęciu
Brayana.
Już
po rozmowie umówiliśmy się, że jak Brayanowi zdejmą gips mam go
przywieść.
3 tygodnie później.
O
15 pojechałem po Brayana do szkoły.
-Tato
co ty tutaj robisz?
-Przyjechałem
po ciebie, zbieraj się mam dla ciebie niespodziankę.
-Ok.
Wyszliśmy
z auta a ja zacząłem mówić.
-Brayan
wiem ile szczęścia sprawia Ci piłka więc razem z mamą
postanowiliśmy Cie zapisać do szkółki Barcy.
-Naprawdę
dziękuje- powiedział i przytulił mnie.
-Nie
ma sprawy dobra a teraz idziemy na trening pokaż na co Cię stać a
po treningu powiedzą nam czy cię przyjęli.
-Ok.
Po
treningu poszliśmy z Brayanem do trenera.
-Jestem
zdumiony, dawno nie widziałem takiego talentu. Będziesz świetnym
piłkarzem przyda nam się taki talent.
-Dziękuje.
-Dobra
chodźmy do biura i tam wszystko uzgodnimy.
-Ok.
Po
godzinie wszystko było już dogadane Brayan od jutro zaczyna
treningi.
Miesiąc
później..
Dziś
wybrałem się z Natalią na mecz Brayana.
O
10 siedzieliśmy już na trybunach i oglądaliśmy Brayana w akcji.
Już
po 15 minutach meczu nasza 10 strzeliła pięknego gola.
Do
końca meczu wynik podwyższył się jeszcze o 2 bramki strzelone
przez Brayana.
Cały
turniej wygrała Barca a Brayan został zawodnikiem turnieju i króle
strzelców.
Po
południu przyszli do nas na grilla Jessica, Marc i ich córka Camila,
która tak jak Marc uwielbia grać w piłkę i gra w żeńskiej
drużynie Barcy.
Usiedliśmy
wszyscy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać.
Tak
jak za dawnych lat ...
Cieszę się, że kiedyś z mamą przyjechałam do Barcelony to tu znalazłam, rodzinę i miłość...
***
No i mamy epilog, trochę inny niż wszystkie, ale co tam :D
Dziękuje wam za to, że byliście przy mnie, dziękuje za ponad 8600 wyświetleń, gdy zakładałam tego bloga nigdy nie sądziłam, że wam się spodoba a jednak. Jeszcze raz dziękuje, że byliście razem ze mną.
Trudno mi jest pożegnać się z tym opowiadaniem no, ale zawsze na pożegnania nadchodzi czas :D
Zapraszam na pozostałe moje opowiadania :)