piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 12

***

Rano szybko wstaliśmy i pojechaliśmy na lotnisko.
-Pa ciociu, dziękuje, że mogłam zostać.
-Nie ma za co dla ciebie wszystko, a teraz życzę wam miłej podróży.


***

Na miejscu byliśmy po 15, nikt nie wiedział, że przyjedziemy.
Udaliśmy się do taksówki i po 15 minutach byliśmy na miejscu.
Zapukałam do drzwi po chwili otworzył mi dziadek.
-Natalia! Co ty tutaj robisz?- krzyknął zdziwiony.
-Przyjechaliśmy was odwiedzić.
-A kim są ci panowie?
-To jest Leo a to Gerard- przedstawiłam ich. Weszliśmy do domu w kuchni urzędowałam babcia.
-Hej.
Odwróciła się do mnie i o mało co nie zemdlała.
-Co ty tutaj robisz?
-Przyjechaliśmy was odwiedzić.
-Przyjechaliśmy?
-Tak, Leo, Gerard chodźcie tu- zawołałam.
-Co się stało?- spytał wyższy.
-Nic, poznajcie moją babcie.
-Dzień dobry- odpowiedzieli chórem.
W salonie opowiedziałam dziadkom całą historię.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwa- powiedział dziadek.
-Na ile zostajecie?
-Jutro wyjeżdżamy. A teraz chce jeszcze odwiedzić Martę.
-Ok.
-Dobra chłopaki zbieramy się.

Droga do domu Marty minęła szybko.
-Dobra wy się schowajcie, ja z nią porozmawiam i dam wam znać kiedy macie wyjść.
-Ok.
-Cześć Marta- powiedziałam, gdy otworzyła drzwi.
-Natalia?
-No.
-Co ty tutaj robisz?
-Przyjechałam tylko na chwile. Jutro wyjeżdżam.
-Ok wchodź.
-Czekaj, kibicujesz jeszcze Barcy?
-No pewnie, a co?
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Chłopaki chodźcie tu.
Zza krzaków wyszli chłopaki.
-Natalia, co oni tutaj robią?- krzyknęła Marta.
-Cicho, wejdźmy do środka wszystko Ci opowiem.
-Ok chodźcie do mnie.
Weszliśmy do pokoju a Gerard od razu zaczął biegać po pomieszczeniu.
-Nie no tu jest jeszcze więcej rzeczy z Barcy niż u Natalii-stwierdził Messi.
-No- zawtórował mu Pique.
-Ej Gerard czy ja naprawdę tak wyglądam?- spytał Leo pokazując na plakat.
-Nie, ty wyglądasz gorzej- odparł poważnie Gerard.
-Ej!- krzyknął oburzony Argentyńczyk.
No i się zaczęło chłopaki gonili się po całym pokoju.
-Natalia ratuj- wrzeszczał Pique.
-Dobra koniec bo coś zepsujecie.
Przepraszam za nich- tu zwróciłam się do Marty.
-Spoko dla mnie to zaszczyt- powiedziała nadal w szoku.
Chłopaki podpisali jeszcze parę rzeczy i wróciliśmy do domu.

***

Rano wstaliśmy szybko i po 10 byliśmy już w samolocie do Hiszpanii.
W Barcelonie jak zawsze świeciło słońce.
-Dobra to jedziemy do mnie- powiedział Pique.
-Ok.
Po pół godzinie byliśmy już przed domem Gerarda.
Otworzyła man Shakira z Milankiem na rękach.
-Natalia, jak dobrze, że wróciłaś- powiedziała jak tylko tworzyła nam drzwi.
-Też się ciesze.
-Kiedy zamierzasz powiedzieć mamie i Pepowi?
-Nie wiem, jeszcze nie teraz.
-Dobrze.

***

Wieczorem wróciłam z Leo do domu.
-Leo to wszystko nie ma sensu.
-Co nie ma sensu?
-No my ja mam 17 lat a ty będziesz miał 22 jak ludzie będą na nas patrzeć, to zniszczy ci reputacje, rozstańmy się-powiedziałam i poczułam, że do moich oczu napływają łzy.
-Natalia, przestań tak mówić to jakieś bzdury, nie ważne co będą mówić ja cię nigdy nie zostawię rozumiesz?
-Dziękuje.
-A teraz chodź spać późno jest .
-Ok.

***

Następnego dnia Leo poszedł na trening a ja zostałam w domu.
Usłyszałam dzwonek do drzwi,zdziwiłam się bo nikogo się nie spodziewałam.
-Jessica? Tak bardzo tęskniłam- powiedziałam i rzuciłam się
przyjaciółce na szyje.
-Ja też.
-Dobra mów co tam w Barcelonie się zmieniło, po moim wyjeździe.
-W sumie to nic, dalej spotykam się z Marciem, kochamy się.
-Bardzo się ciesze. Masz na coś ochotę?
-Pewnie, a co masz?
-Lody chcesz?
-No.
Zjedliśmy całe opakowanie, w sumie to Jessica zjadła.
Zdziwiło mnie to no, ale nic nie mówiłam.
-Ał- powiedziała Jessica.
-Co się stało?
-Nie wiem, coś mnie w brzuchu zabolało.
-Dobra nie chciałam tego mówić, ale czy ty zawsze tyle jesz?
-No nie w sumie dopiero ostatni zaczęłam tak jeść.
-Nie chce tego mówić, ale czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży?
-Nie to nie możliwe- powiedziała i zbladła.
-Chodź idziemy kupić test.
Po 20 minutach byliśmy już z powrotem w domu.
-Nie bój się idź ja zaczekam.
Po paru minutach Jessica nie wychodziła.
-Jessica i co?
I znowu nic. Postanowiłam, że wejdę do środka.
-Jessica co się stało?
-Patrz- pokazała mi test, pozytywny- I co ja teraz zrobię?
-Przestań będziesz świetną mamą.
-No, ale co jeśli Marc mnie zostawi, co ja zrobię?
-Przestań na pewno Cię nie zostawi.
Przytuliłam ją i odprowadziłam do domu.
-A teraz pamiętaj wszystko będzie dobrze nie martw się.
-Dzięki.

Po południu Leo wrócił do domu. Postanowiłam mu wszystko opowiedzieć.
-Leo Jessica jest w ciąży.
-C ? Z Marciem?
-Tak. Ale boi mu się powiedzieć bo boi się, że ją zostawi.
-Marc taki nie jest on kocha ją nad życie.
-Mam nadzieje.


Jessica



Postanowiłam powiedzieć Marcowi o ciąży, wiec zaprosiłam go do siebie.
O 18 przyjechał.
-Coś się stało?- zapytał.
-Musze Ci coś powiedzieć.
-Mów.
-Marc nie ważne co zrobisz wiedz, że i tak będę cię kochać.
Jestem w ciąży.
-Co?!- krzyknął zdziwiony.
-Tak będziesz ojcem.
-Super! Tak bardzo się ciesze.
-Naprawdę? Tak bardzo bałam się,że mnie zostawisz- powiedziała i odetchnęła z ulgą.
-Ciebie? Nigdy.


Przytuliłam się do niego i zasnęłam w jego objęciach.

***

No i mamy 12 dzisiaj skończyłam pisać całe opowiadanie będzie 19 rozdziałów i epilog :) zostawiam was z tym, liczę na komentarze.
Zapraszam też tu :
http://milosc-i-fcb.blogspot.com/

http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/





Hiszpania w Finale Pucharu Konfederacji! 
Jupi!





poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 11


***

Dziś są moje urodziny .
Rano przyszedł Fernando i złożył mi życzenia, ciocia upiekła tort.
Właśnie siedziałyśmy i oglądałyśmy film, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, zdziwiłam się bo nikogo się nie spodziewałam. 
Otworzyłam drzwi i zamurowało mnie, stał tam Leo z bukietem róż, kawałek dalej stał Gerard.




-Leo?- wydusiłam z siebie.
-Tak- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Podszedł do mnie i przytulił, tak bardzo tęskniłam, wreszcie
czułam, że jestem bezpieczna. Popłakałam się, jak on się tu znalazł,
przecież miał zapomnieć.
Odsunęłam się od niego i powiedziałam:
-Leo nie możemy, proszę odejdź zapomnij o mnie.
-NIE! Nie zapomnę o tobie zrozum to kocham cię!
Nie wytrzymam bez ciebie już.
-Leo, ale to się nie uda ja mam dopiero 17 lat a ty jesteś dorosły.
-No i co z tego i tak cie kocham i nie zostawię Cię. Proszę nie wyrzucaj mnie.
Podszedł bliżej a ja zrozumiałam, że on na prawdę mnie kocha i zależy mu na mnie.
Pocałował mnie. Tak bardzo mi tego brakowało, tak bardzo tęskniłam, teraz zrozumiałam, że cały czas wmawiała sobie, że go nie kocham a prawda była inna.
-Kocham cię- powiedziałam a on popłakał się ze szczęścia podniósł
mnie do góry i obrócił wokół własnej osi.
-No nareszcie!- krzyknął Pique.
-Gerard!- krzyknęłam i przytuliłam go- tak bardzo tęskniłam.
-Ja też.
-Dobra wchodźcie do środka.
-Ciociu to jest Leo Messi a to Gerard Pique wskazałam na każdego.
-Nareszcie jesteś szczęśliwa, cieszę się- odparła i uśmiechnęła się.
-Ja też- powiedziałam patrząc na Leo.
-Chcecie coś do jedzenia?
-Jasne- odpowiedział Pique.
-Zamówmy pizze.
Ciocia poszła do kuchni zadzwonić a ja rozmawiałam z chłopakami.
-Natii wrócisz z nami?- zapytał Leo.
-Tak.
-Bardzo się cieszę.
-A co u mamy?
-W porządku.
-Dalej spotyka się z Pepem?
-Tak.
-Super- powiedziałam z sarkazmem.
Rozmawialiśmy jeszcze długo aż wreszcie postanowiliśmy iść spać.
Poszłam do siebie, umyłam się i usłyszałam pukanie do drzwi.
-Cześć, nie śpisz?
-Hej Gerard, nie.
-To dobrze.
-Coś się stało?
-Nie, ale muszę ci coś powiedzieć.
-Co?
-Tylko nie bądź zła, Fernando zadzwonił do mnie i powiedział gdzie jesteś.
-Nie jestem zła, pewnie nigdy bym się nie odważyła wrócić do domu.
-Super a teraz lecę pa.
-Pa
Gdy Pique wyszedł napisałam sms do Fernando:

-Nie wiem czy mam Cię znienawidzić czy podziękować Ci.

Po chwili dostałam odpowiedź.

-Wybieram to drugie, przyjechali?

-Tak:)

-Cieszę się, że znowu jesteś szczęśliwa.

-Dzięki wpadnij do nas jutro.

-Ok.

Odłożyłam telefon na półkę i znowu usłyszałam pukanie do drzwi
-Proszę.
-Hej, nie przeszkadzam?- usłyszałam i podniosłam wzrok.
-Nie.
-Chciałem ci tylko powiedzieć dobranoc- powiedział i już miał wyjść ale zatrzymałam go.
-Leo zostań ze mną.
-Jak sobie życzysz- położył się koło mnie.
-Dziękuje, ze jesteś- powiedziałam i zasnęłam w jego objęciach.

***

Rano obudziłam się w świetnym humorze, znowu byłam szczęśliwa, a moje szczęście leżało właśnie obok mnie i uśmiechało się.
-Dzień dobry- powiedział i cmoknął mnie w nos.
-Hej.
-Jak się spało?
-Z tobą świetnie- odpowiedziałam.
Leo obrócił się tak, że był nade mną i chciał mnie pocałować
jednak przerwał mu to wpadający Gerard.
-O cześć sorki, że przeszkodziłem, ale wołamy was na śniadanie już dobre 15 minut, zbierać się.
-Ok zaraz schodzimy- powiedziałam a Gerard wyszedł- Dobra Leo złaź ze mnie idziemy na śniadanie a potem przyjdzie Fernando.
Jednak na niego nic nie działało.
-Leo!- warknęłam.
-Dobra, dobra.
Zaraz po posiłku poszliśmy oglądać film.
-Chłopaki do kiedy macie wolne?
-Jeszcze 5 dni a czemu pytasz.
-W drodze powrotnej moglibyśmy zahaczyć o Polskę, odwiedziłabym grób taty i spotkalibyście się z moją przyjaciółką ona jest waszą wierną fanką.
-Jasne nie ma sprawy.
-Dzięki.
Po 10 przyszedł Fernando.
-Cześć Fernando- przywitałam się z nim buziakiem w policzek.
-Hej, od razu lepiej wyglądasz z uśmiechem.
-Dzięki i jeszcze chce Ci podziękować za to, że sprowadziłeś to
Leo- powiedziałam i przytuliłam go.
-Nie ma za co ciesze się, że jesteś szczęśliwa. Pamiętaj zawsze
możesz na mnie liczyć.
-Dzięki a teraz chodź, chłopaki są w salonie.
-Cześć- powiedział Fernando.
-Siema.
-To co robimy?- zapytałam.
-Macie może ochotę wybrać się na stadion The Blues?
-Pewnie- powiedział Messi.
Po 20 minutach byliśmy już przed stadionem, z wejściem do środka nie było problemu.
Fernando oprowadził nas po stadionie a później pograliśmy trochę.
-Natalia skąd ty umiesz tak grać?- zapytał Pique.
-Uczyłam się w dzieciństwie z tatą a potem z kolegami.
-Masz talent.
-Dzięki.
Dzień minął nam świetnie, zabawy, śmiechy. Do domu wróciliśmy
wieczorem.

***

Rozdział dodany dziś z okazji urodzin Leo !!!
100 lat!
Liczę na szczere opinie w komentarzach.



czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 10

***

Zaraz po treningu pojechałem do Leo.
Pukałem kilka razy jednak nikt nie otwierał.
Nacisnąłem na klamkę i o dziwo drzwi były otwarte, wszedłem do środka gdzie panowały egipskie ciemności.
-Leo!- krzyknąłem.
Nic. Poszedłem do salonu i zdziwiłem się tym, co zobaczyłem.
Na ziemi walały się butelki po pustym piwie a na kanapie siedział Leo z nożem w ręku i już chciał podciąć sobie żyły, jednak byłem szybszy i wyrwałem mu go z ręki.
-Czyś ty oszalał! -wydarłem się.
-Nie, moje życie nie ma sensu, po co mam żyć, dla kogo?
-Przestań i co chciałeś się zabić?
-Tak- odparł bez namysłu.
-Nie wygłupiaj się. Tak nie załatwisz problemu.
-Co z tego, mam już dość, nie wytrzymam uświadomiłem sobie, że ją kocham a teraz ona odeszła i co mam robić? Już nic mi nie pozostało.
-Zamknij się i skończ bredzić, zbieraj się jedziemy do mnie.
-Nigdzie nie jadę!
-To nie była prośba, zbieraj się u mnie wytrzeźwiejesz a
potem zastanowimy się co dalej.
Po 20 minutach byliśmy już u mnie.
-Hej! Wróciłem- przywitałem się.
-Co tak późno?- powiedział Shakira wchodząc do pokoju- O cześć Leo jak ty wyglądasz?
-Czekaj zaraz Ci wszystko opowiem tylko go odprowadzę do
pokoju- powiedziałem i ruszyliśmy do pokoju.
Gdy wróciłem na dół Isabel usypiała Milanka.
-Co z nim jest?- spytała jak tylko znaleźliśmy się w kuchni.
-Nie wiem, nie było go na treningu powiedziałem Pepowi , że go odwiedzę, pojechałem tam i ujrzałem go siedzącego na kanapie z noże w ręku w ostatniej chwili mu go wyrwałem. Po całym domu walały się puszki z piwa, nie mogłem go tam zostawić więc zabrałem tu.
-Matko Gerard on o mało się nie zabił co robimy?
-Nie wiem, ale trzeba ja odnaleźć bo on już dłużej nie wytrzyma.

***

Natalia


Rano obudził mnie dzwonek do drzwi, zeszłam na dół i otworzyłam. 
-Fernando? Co ty tutaj robisz? Nie mam ochoty rozmawiać-powiedziałam i już miałam zamknąć drzwi, ale on mnie uprzedził.
-Proszę pogadajmy.
-Dobra.
-Przepraszam za tamten niedoszły pocałunek poniosło mnie.
Zapomnijmy o tamtym ok?
-Dobrze. To ja też przepraszam uciekłam bez wyjaśnień.
Opowiedziałam mu całą historie.
-Matko Natii ja jeszcze raz przepraszam, nie wiedziałem.
-Nie gniewam się.
-Pamiętaj możesz na mnie liczyć.
-Dzięki.
Pożegnałam się z Fernando, gdy zamknęłam drzwi rozdzwoniła się moja komórka spojrzałam na wyświetlacz i już miałam odrzucić jednak powstrzymałam się.

-Hej Gerard.
-Matko Natalia nareszcie. Gdzie ty jesteś? Cały czas próbuje się do
ciebie dodzwonić.
-Przepraszam musiałam, wrócę jak będę gotowa.
-Ale gdzie jesteś?
-Nie mogę powiedzieć pa Gerard- powiedziałam i zakończyłam rozmowę.


***

Ten miesiąc minął szybko, rozmawiałam parę razy z mamą jednak dalej nikt nie wie gdzie jestem.
Z Fernando zaprzyjaźniłam się. Jednak cały czas nie mogę zapomnieć o Leo.
Widziałam parę meczy Barcy i widzę, że z nim nie jest najlepiej .

***

Zbliżał się mecz z Realem a ja muszę być gotowy, dla niej.
Gerard bardzo mi pomaga, gdyby nie on to bym się załamał.

***

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo.
Po przerwie zaczęliśmy wychodzić na murawę.

***

Londyn


Właśnie siedzę przed telewizorem i oglądam mecz Barcy z Realem razem z Fernandem.
Zaczęła się 2 połowa.
Oby dwie drużyny grają zawzięcie i żadna nie chce stracić bramki.
W pewnym momencie Iniesta świetnie podał piłkę Messiem i Gol!
Zauważyłam, że Leo nie cieszy się z gola.
Podbiegł do kamery i ściągnął klubową koszulkę pod spodem miał na sobie koszulkę z napisem '' Gdzie jesteś? ''
Poczułam, że do moich oczu napływają łzy. Fernando przytulił mnie.
-Natii on nie przestaje myśleć o tobie, musisz wrócić.
-Fer nie mogę .


Barcelona


Wygraliśmy, jednak nie cieszyłem się z tego meczu mam nadzieje, że Natalia to oglądałam.
Do szatni wszedłem jako ostatni, chłopaki latali po całej szatni i
cieszyli się ze zwycięstwa. Gdy mnie zobaczyli ucichli.
-Leo musisz nam powiedzieć o co chodzi, czemu nie cieszyłeś się z
bramki?- spytał Victor Valdes.
-No dobra, ale to nie wychodzi poza naszą szatnie, nikt oprócz was nie może się o tym dowiedzieć.
Opowiedziałem im cała historie, gdy skończyłem oni siedzieli cicho i nie wiedzieli co mają powiedzieć.
Wstali i przytulili mnie.

***

Gdy wyszedłem od Natalii postanowiłem działać, nie mogę patrzeć jak ona cierpi.

-Gerard cześć.
-Fer? Hej, dawno się nie odzywałeś co tam u ciebie?
-W porządku, ale nie po to dzwonie.
-Co się stało?
-Wiem już wszystko.
-Ale co?- zapytał nie rozumiejąc.
-Wiem o Natalii.
-Co?!- krzyknął zdziwiony.
-Słuchaj. Natalia jest w Londynie. Raz przypadkowo spotkałem się z nią i zaprzyjaźniliśmy się. Opowiedziała mi wszystko a ja już nie mam siły nic nie robić, ona cierpi i wiem, że Leo też. Więc zbierajcie się i przyjeżdżajcie. Oni muszą być razem.
-Fernando dzięki Ci bardzo, Leo już nie wytrzymuje a my nie wiedzieliśmy co mamy robić.
-Nie ma za co. Chcę tylko żeby była szczęśliwa.
-Jeszcze raz dzięki pa.
-Pa


Zakończyłem rozmowę i od razu zadzwoniłem do Leo.

-Gerard?- zapytał zaspanym głosem, no tak jest już 3 w nocy.
-Leo zbieraj się i przyjeżdżaj do mnie natychmiast.
-Ale co się stało?
-Przyjeżdżaj!

Po pół godzinie Leo już siedział ze mną i Isabel w salonie.
-Mów co się stało?
-Leo tylko spokojnie.
-No mów- ponaglał.
-Rozmawiałem z Fernando.
-No i co z tego.
-Daj mi skończyć, no i rozmawiałem z Fernando, powiedział mi, że
Natalia jest w Londynie, zaprzyjaźnili się a on nie mógł już znieść
tego, że cierpi.
-Co?! Moja Natalia?!
-Tak.
-Matko tak bardzo się cieszę.
Musimy tam pojechać.
-Leo spokojnie, za niedługo są jej urodziny zrobimy jej prezent.
-Matko Gerard dzięki, dziękuje wam obojgu, ja lecę pa.

***

No i mamy nowy rozdział dodany szybciej, liczę na szczere opinie :) 
Jeśli będzie tu 10 komentarzy wrzucam następny rozdział :) 

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 9

***

Barcelona, Leo


Nie umiałem skupić się na treningu, cały czas jedna rzecz nie dawała mi spokoju, nie rozumiem co się dzieje, Natalia nie odbiera ode mnie telefonów.
Ruszyłem w stronę szatni, usłyszałem, że ktoś mnie woła odwróciłem się i zobaczyłem Jessice.
-Cześć, co się stało?- zapytałem.
-Hej, nie nic mam tylko coś dla ciebie- powiedziała i wręczyła mi
kopertę.
-Co to jest?
-Sam zobacz ja tylko miałam Ci to przekazać a teraz lecę papa.
-Pa
Gdy Jessica odeszła otworzyłem kopertę, w środku był list od Natalii.

Przeczytałem to kilka razy i nie mogłem w to uwierzyć.
Wpadłem do szatni i chciałem jak najszybciej wrócić do domu.
-Leo co się dzieje? -zapytał Xavi.
-Nie teraz, zostawcie mnie- odpowiedziałem prawie krzykiem.
Nikt już się nie odezwał, pozbierałem swoje rzeczy i udałem się do
samochodu.
Na parkingu dogonił mnie Gerard.
-Leo co jest?
-Masz- powiedziałem i wręczyłem mu list.
Miał taką samą minę jak ja.
-Matko Leo co teraz?- zapytał zszokowany.
-Nie wiem- powiedziałem i poczułem, że łzy zaczynają spływać mi po policzkach.
-Spokojnie jedziemy do mnie, Shakira na pewno coś poradzi.
Po 20 minutach byliśmy już w domu Pique.
Opowiedziałem Isabel wszystko.
-Leo spróbuj do niej zadzwonić.
-Próbowałem nie odbiera- powiedziałem i ukryłem twarz w dłoniach.
-Spokojnie a nie wiesz gdzie mogła wyjechać?
-Nie mam pojęcia- odparłem załamany.
-Wszystko będzie dobrze.
-Nie, nic nie będzie, straciłem ją- powiedziałem i wyszedłem.



Natalia


Rano wstałam po 10 , postanowiłam, że pozwiedzam trochę miasto, pogoda mi dopisywała świeciło słońce.
Pochodziłam trochę i udałam się na stadion mojej drugiej ulubionej
drużyny czyli Chelsea Londyn.
Pozwiedzałam trochę, wyszłam ze stadionu, potknęłam się i już miałam upaść jednak ktoś mnie złapał.
-Dziękuje- powiedziałam i odwróciłam się a moim oczom ukazał się Fernado Torres.
-Hej jestem Farnando-powiedział i wyciągnął do mnie rękę.
-Cześć, wiem kim jesteś Natalia- powiedziałam i uścisnęłam jego
dłoń- I jeszcze raz dziękuje, gdyby nie ty to na pewno wywróciłabym się.
-Nie ma za co, masz może ochotę wybrać się ze mną na obiad?
-Jasne.
Dużo rozmawialiśmy, dobrze spędzało nam się razem czas.
Fernondo odprowadził mnie do domu
-Masz może wybrać się ze mną jutro do restauracji?
Chciałam powiedzieć nie jednak gdy spojrzałam w jego oczy nie mogłam się oprzeć.
-Tak.
-Ok to będę o 18- powiedział i pożegnał się ze mną a ja weszłam do domu.
-Kto to był?- od razu w progu naskoczyła na mnie ciocia.
-Fernando poznaliśmy się dzisiaj i jutro idę z nim na kolacje.
-A co z Leo?
-Przestań, muszę zapomnieć a to tylko kolacja- odparła obojętnie.
-No dobrze masz ochotę obejrzeć jakiś film?
-Jasne.
Reszta dnia minęła mi bardzo przyjemnie dużo rozmawiałam z ciocią.

***

Następnego dnia posprzątałam w domu i wybrałam się do sklepu, nim się obejrzałam zbliżała się 16, postanowiłam zacząć się szykować na spotkanie z Fernando.
Przed 18 byłam już gotowa, Fernando zjawił się punktualnie,
pojechaliśmy do restauracji, dużo rozmawialiśmy.
W drodze powrotnej Fernando przystanął, ujął moją twarz w ręce i
chciał pocałować jednak w ostatniej chwili odepchnęłam go.
-Fernando, nie mogę przepraszam- powiedziałam i uciekłam.
Wpadłam do domu ze łzami w oczach.
-Natalia co się stało?
-Fernando..- nie mogłam z siebie nic wydusić. Ciocia przytuliła mnie. Gdy już trochę się uspokoiłam powiedziałam
-Fernando chciał mnie pocałować jednak go odepchnęłam, nie mogę przestać myślę o Leo.
-Natii uspokój się wszystko się ułoży.
Wstałam i poszłam do swojego pokoju.
Dlaczego tak trudno jest zapomnieć, dlaczego...


Jessica


Z Marciem układa mi się świetnie spotykamy się codziennie, kocham go.
Jednak cały czas jest mi przykro, Natalia wyjechała, mogłam ją
zatrzymać, ale tego nie zrobiłam mam nadzieje, że wszystko sobie ułoży i wróci.


Dom Natalii

-Pep to wszystko moja wina, to przeze mnie uciekła.
-Przestań, to nie przez ciebie. Ona na pewno wróci jak sobie wszystko ułoży nie martw się. Jak będzie gotowa to zadzwoni.

***

-Chłopaki!- zawołał Pep Guardiola.
Zmęczeni piłkarze podeszli do trenera.
-Co się stało?- spytał Pedro.
-Nie wiecie co się dzieje z Leo? Od paru dni nie ma go na treningach, to do niego nie podobne.
-Może jest chory? Pojadę do niego dzisiaj- powiedział Pique.
-Ok a teraz wszyscy do szatni.

***

Dodałam jeszcze Fernando do bohaterów :) 
No i na tym zakończyłam rozdział w następnych już będzie się dziać papa :)

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 8

***

Postanowiłam, że wyjadę to wszystko nie ma sensu, jestem dla Leo za młoda, on powinien znaleźć sobie kogoś lepszego, starszego. Ja już nie wytrzymuje, to wszystko mnie przerosło śmierć taty, przeprowadzka, Leo a później jeszcze Pep. Musze to wszystko przemyśleć, poukładać sobie.
Na początek chce pojechać na grób taty i zatrzymam się u dziadków, a później pojadę do cioci do Anglii.

***

Po śniadaniu weszłam na komputer i zamówiłam bilet do Gdańska, samolot mam za 2 dni.
Postanowiłam zadzwonić do babci.
-Hej babciu
-Cześć skarbie stało się coś?
-W zasadzie tak..
-Co?- odparła od razu.
-Spokojnie, mam prośbę muszę na chwile wyjechać, mogłabym zatrzymać się na chwile u was, muszę wszystko przemyśleć.
-Dobrze, ale co się dzieje?- dopytywała.
-Porozmawiamy jak przyjadę będę za 2 dni tylko nie mów nic mamie, chce odpocząć.
-Dobrze pa kocham cię.
-Ja ciebie też.

***

Przebrałam się i wyszłam z domu, postanowiłam iść do Jessici.
-Hej- przywitałam się z nią i weszłam do środka.
-Cześć co Cie do mnie sprowadza?
-Musze wyjechać- powiedziałam od razu.
-Co?!- krzyknęła zszokowana.
-To co słyszysz, nie wytrzymam tego wszystkiego muszę odpocząć.
-Gdzie wyjeżdżasz?
-Nie mogę powiedzieć przepraszam- spuściłam głowę.
-Dobrze.
-Mam prośbę, mogłabyś zostawić listy Leo i mamie?
-Ok, ale wiedz, że to jest zły pomysł.
-Później przyjdę do ciebie i dam ci listy a teraz muszę już iść- zakończyłam i uciekłam.

***


Wyszłam i postanowiłam pójść z powrotem do domu.
Weszłam do pokoju i zaczęłam pisać listy
do Leo:

Leo przepraszam Cię, że muszę przekazać Ci to w taki sposób, ale muszę wyjechać. 
Musze sobie to wszystko przemyśleć, przepraszam, jesteś świetny facetem, mam nadzieje i wierze w to, że znajdziesz sobie kogoś lepszego ode mnie, zapomnij o mnie i żyj swoim życiem, życzę Ci żebyś znalazł miłość swojego życia i był szczęśliwy.
Jak będziesz to czytać zapewne mnie już nie będzie, nie szukaj mnie, zapomnij.
Żegnaj Natalia.


Do mamy :

Mamo muszę wyjechać, proszę nie szukaj mnie i nie martw się o mnie będę w dobrych rękach.
Muszę przemyśleć to wszystko nie martw się. Jak będę gotowa to
wrócę.
Pa.
Natalia.

Napisałam i postanowiłam przejść się i pomyśleć o wszystkim.
Gdy wracałam było już późno, zahaczyłam jeszcze o dom Jessici i
dałam jej listy.
Umówiłyśmy się, że to ona zawiezie mnie na lotnisko.
Po powrocie do domu postanowiłam zacząć się pakować. Musiałam bardzo uważać żeby nie zobaczył mnie nikt.

***


Te dwa dni minęły szybko, po kolacji postanowiłam pójść szybko spać bo musiałam wstać o 3 i niepostrzeżenie wyjść z domu.

O 4 byłam już gotowa, zeszłam po cichu na dół i wyszłam z domu przed bramą czekała już na mnie Jessica.
-Hej.
-Cześć.
-Dzięki, że przyjechałaś- odparłam z uśmiechem.
-Nie ma za co, ale i tak wiem, że to jest zły pomysł- powiedziała niepocieszona.
-Przestań, muszę to zrobić.
Na lotnisko dojechaliśmy szybko, pożegnałam się i ruszyłam w stronę odprawy.
Lot minął mi spokojnie, już po paru godzinach byłam w Polsce.
Na lotnisku czekała na mnie babcia, przywitałyśmy się i ruszyłyśmy do taksówki.


-Hej dziadku- powiedziałam, gdy weszłam do domu.
-Cześć słonko co tam u ciebie?
-Nie za dobrze, ale pogadamy później jestem zmęczona prześpię się.
-Dobrze.
Wyminęłam go i ruszyłam w stronę pokoju , odświeżyłam się i udałam się do krainy Morfeusza.
Gdy się obudziłam była 16 zeszłam na dół i zjadłam obiad.
Postanowiłam wybrać się na grób taty.
Doszłam na cmentarz po 15 minutach usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć na głos.
Od śmierci taty zawsze tak z nim rozmawiałam, nie wiem czemu, ale uspokajało mnie to.
-Tato co mam zrobić?- powiedziałam.
-Idź za głosem serca- usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam, odwróciłam się i zobaczyłam Martę.
-Cześć- powiedziałam i od razu rzuciłam jej się w ramiona- Co ty tutaj robisz?
-Twoja babcia do mnie zadzwoniła i powiedziała gdzie jesteś, a teraz mów co się stało bo raczej nie przyjechałabyś z dnia na dzień do Polski.
Poszłyśmy do niej i opowiedziałam jej wszystko.
-Marta co ja mam zrobić?
-Nie wiem, idź za głosem serca, ale powinnaś wrócić.
-Nie teraz, na razie muszę wszystko przemyśleć, odpocząć.
-Zostajesz tutaj?
-Nie, jutro wyjeżdżam do Anglii.
-Szkoda- odparła zasmucona.
Wróciłam do domu opowiedziałam wszystko dziadkom i poszłam spać.
Rano obudził mnie hałas dobiegający z dołu, wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół.
-Cześć babciu.
-Hej, siadaj zaraz będzie śniadanie.
-Dzięki- odparła z wdzięcznością.
Po posiłku poszłam się spakować, nim się obejrzałam była już 13 i trzeba było jechać na lotnisku.
-Pa kocham was- powiedziałam i ruszyłam w stronę samolotu.
Podróż minęła spokojnie, na lotnisku w Anglii a dokładniej w Londynie przywitała mnie deszczowa pogoda no, ale czego można był się spodziewać przecież to nie to samo co Hiszpania. 
Szybko znalazłam swój bagaż i ruszyłam w stronę wyjścia nagle
usłyszałam, że ktoś mnie woła odwróciłam się i zobaczyłam moją
ciocię.
-Hej ciociu- powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do niej.
-Cześć skarbie dobrze, że jesteś. Chodź idziemy do samochodu bo zaraz zmokniemy.
-Ok.
Droga do domu nie zajęłam nam dużo czasu.
Gdy weszłam do środka wspomnienia od razu wróciły. Uwielbiałam ten dom tu bawiłam się z kuzynkami i grałam w piłkę z kuzynami, tu po raz pierwszy odwiedziłam szpital bo spadłam z drzewa i złamałam nogę.
-Masz ochotę na coś do jedzenia?- zapytała.
-Jasne a co masz?
-Naleśniki.
Po posiłku usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Powiedz co Cię do mnie sprowadza.
-Muszę wszystko przemyśleć dzięki, że mnie przyjęłaś.
-Dla ciebie wszystko, możesz zostać ile tylko będziesz chciała.
-Dzięki ciociu.
Rozmawiałyśmy długo, spać poszłam dopiero koło 3 w nocy. Ciocia to jedna z niewielu osób, które mnie rozumieją.

***


Postanowiłam dodać szybciej następny w weekend, rozdział taki sobie, następny będzie ciekawszy pozostawiam wam do oceny :)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Informacja


Hej, mam już w głowie 2 nowe opowiadania i jak tylko zakończe tą historie to zaczynam nowe blogi oczywiście o piłkarzach Barcy mam do was prośbę napiszcie w komentarzach jakich piłkarzy chcielibyście a ja zastanowię się i zobacze :) 
Dzięki za pomoc :) 

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 7

***

Od razu jak wróciłam do domu zadzwoniłam do Natalii.
-Natalia on powiedział mi, że mu się podobam.
-I co mu powiedziałaś?
-Jak to co? Że też mi się podoba, później on podszedł do mnie i mnie pocałował. Jestem taka szczęśliwa.
-Ja już na pierwszym treningu jak patrzyliście się na siebie to
wiedziałam, że z tego coś będzie.
-Dzięki a teraz idę spać bo jestem zmęczona.
-Ok papa.

***

Ten tydzień minął bardzo szybko, szkoła, Jessica i spotkania z Leo.
Pep zaprosił mnie i mamę na obiad po treningu więc zaczęłam się
przygotowywać.
O trzynastej byliśmy już w restauracji za miastem, było tylko paru klientów.
Obiad jakoś zleciał bez żadnych sprzeczek, już po skończonym posiłku mieliśmy udać się do domu, gdy w pewnym momencie Pep uklęknął wyjął z kieszeni małe pudełeczko i powiedział:
-Wiolu bardzo Cię kocham i chce spędzić z tobą resztę życia. Zostaniesz moją żoną?
Stałam jak wryta nie mogłam wydusić z siebie słowa. Gdy mama
powiedziała:
-Tak- i rzuciła mu się na szyje cała restauracje zaczęła bić brawa a
ja wybiegłam ze środka ze łzami w oczach. Jeszcze tego brakowało nienawidzę go a teraz wpieprzył mi się w życie. Zadzwoniłam od razu do Leo.
-Leo błagam Cię przyjedź po mnie musimy porozmawiać- powiedziałam jąkając się.
-Nati co się stało?
-Przyjedź- wydukałam.
-Gdzie jesteś?
-Na obrzeżach miasta niedaleko jest restauracja.
-Ok zaraz będę.
Leo przyjechał po 20 minutach wyszedł z auta i od razu mnie przytulił, tego mi trzeba było teraz najbardziej. Zaprowadził mnie do auta i zawiózł do siebie. Usiadłam na kanapie a po chwili przyszedł Leo z herbatą.
-A teraz opowiadaj co się stało?- powiedział.
-No bo byliśmy w restauracji, no i jedliśmy obiad, no i mieliśmy już wracać kiedy Pep oświadczył się mojej mamie! Czy ty to
rozumiesz?!- powiedziałam a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Mała spokojnie wszystko będzie dobrze, Pep nie jest taki
zły- powiedział i przytulił mnie.
-Ale co z tatą? Mama w ogóle się nim nie przejmuje.
-Przestań, nie mów tak, na pewno o nim myśli.
-Nie wiem, teraz dla niej liczy się tylko Pep a ja w ogóle.
-Proszę nie myśl teraz o tym wszystkim. Pomyśl o czymś miłym.
-A wiesz co nasz Marc spotyka się z Jessicą?- zapytałam zmieniając temat.
-Pasują do siebie.
Porozmawialiśmy jeszcze a ja zasnęłam w jego objęciach.

***

Leo


Próbowałem ją pocieszyć ale nie wiedziałem jak, zadzwoniłem do
Gerarda.
-Siema, jakby Pep dzwonił to Natalia jest u ciebie. Pep oświadczył się jej mamie a ona uciekła i jest u mnie, teraz zasnęła. Nie mów nikomu o niczym ok?
-Jasne dla Nati wszystko, pociesz ją tam.
-Ok do zobaczenia- powiedziałem i rozłączyłem się.

***

Dom Natalii


-Matko Pep gdzie ona jest? A jak jej się coś stało, ja nie wybaczę
sobie tego.
-Spokojnie zaraz zadzwonię do chłopaków może jest u kogoś.
Zacząłem dzwonić pierwsze do kapitana, jednak on nic nie wiedział więc postanowiłem zadzwonić do Leo.

-Leo jest u Ciebie może Natalia?
-Nie, a coś się stało?
-Tak, nie ma jej, nie wróciła na noc.
-Może spróbuj zadzwonić do Gerarda.
-Ok.

Następnie zadzwoniłem do Pique

-Gerard jest u ciebie może Natalia?
-Tak, ale nie chce z wami rozmawiać, rano ja odwiozę.
-Dobrze zaopiekuj się nią.
-Ok pa.

-Rozmawiałem z Gerardem Natalia jest u niego rano ją
odwiezie- powiedziałem.
-Dzięki Bogu.

***

Dom Leo


Rano obudziłam się w obcym łóżku po chwili poczułam, że na mojej talii spoczywają czyjeś ręce, odwróciłam się i ujrzałam Leo. Był tak słodki jak spał.
Wstałam, ubrałam się i poszłam do kuchni zrobić jakieś śniadanie.
Po chwili poczułam czyiś oddech na karku odwróciłam się i ujrzałam Leo.
-Hej- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Cześć jak się spało?- spytał i pocałował mnie w czoło.
-Dobrze, dziękuję za wszystko.
-Nie masz za co, a właśnie dzwonił Gerard na godzinę tu będzie.
-Czemu?
-Pep wczoraj dzwonił do wszystkich a ja umówiłem się z Gerardem, że jakby co, to jesteś u niego, no i on rozmawiał z Pepem i powiedział, że odwiezie Cie rano.
-Dziękuję. A teraz siadaj zrobiłam śniadanie smacznego.
-Dzięki.
Zjedliśmy śniadanie, później poszłam się ubrać i gdy zeszłam na dół czekał już tam Pique.
-Zbieraj się jedziemy - powiedział i posłał mi uśmiech.
-Jasne, pa Leo- powiedziałam i pocałowałam go w usta, następnie wyszłam z domu i pojechaliśmy do mnie.
Drzwi otworzył Pep.
-Jak dobrze, że jesteście.
Pożegnałam się z Gerardem i bez słowa weszłam do domu i chciałam iść do pokoju jednak zatrzymała mnie mama i przytuliła.
-Tak bardzo się martwiłam.
-Możesz mnie puścić chce iść do siebie, nie chce z wami gadać-powiedziałam oschle.
-Nie wyrażaj się tak do matki- wtrącił się Pep.
-Jasne, jeszcze ty się odzywaj nie będziesz mi rozkazywał nie jesteś
moim ojcem i nigdy nie będziesz, jesteś dla mnie nikim! wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju.
Resztę dnia spędziłam w pokoju.
Cała noc rozmyślałam nad wszystkim, nad moja rodziną, nad moim
związkiem z Leo i postanowiłam..

***

No i mamy 7 zostawiam wam do oceny zapraszam do komentowania :) 

Neymar w Barcelonie!